Chciwość gorszy się miłością
Na kilka dni przed Ostatnią Wieczerzą, w czasie której Jezus ofiaruje uczniom mistyczną ucztę swego Ciała i swej Krwi, którą Kościół celebruje jako nową, jedyną i wieczną ofiarę Zbawiciela za grzechy świata, Jezus spożywa „zwyczajną” ucztę pożegnania ze swymi przyjaciółmi. Jan wydobywa na światło trzy postawy wobec Mistrza, które mają miejsce w czasie tego przyjęcia. Pierwszą jest Marta, która staje się praktycznie niewidoczna w swej posłudze miłości do Pana. Ona po prostu usługiwała. Jej siostra, Maria, spełnia gest zrodzony z miłości do Jezusa, być może także z wdzięczności za przywrócenie do życia ich brata Łazarza. Trzecią postawą jest oczywiście Judasz, który ocenia Jezusa i Jego otoczenie, motywowany chęcią osobistego zysku.
Olejek, który Maria wylewa na stopy Jezusa, ma wartość 300 denarów. Jest to równowartość rocznego zarobku robotnika. Według stawek płacy minimalnej w 2025 roku w Polsce to ok. 56 tys. zł. Możemy zrozumieć Judasza. Jest o co się złościć. Jednak miłości nie da się wycenić. Jezus przyjmuje tak hojny gest miłości człowieka, jako odpowiedź na to, co dopiero wydarzy się za kilka dni. Syn Boży uczyni z siebie samego dar za grzechy ludzkie. Żadnemu księgowemu nigdy nie uda się wycenić wartości tego daru.
Gest Marii prowokuje mnie do postawienia sobie pytania o to, jak kocham Jezusa. Pozostawmy na boku hipokrytów z ich odpowiedziami, że oni oddaliby wszystko lub pobożnych, którzy są naiwnie przekonani, że oni oddają swoje życie w ofierze Bogu. W czasie przygotowań do papieskich wizyt wielu z nich krzyczy jak Judasz, że lepiej te pieniądze przeznaczyć na jakiś charytatywny cel zamiast organizować „papieskie festyny” za wiele milionów, a pobożni na pytanie o pełnienie woli Boga wykrzykują, że sami najlepiej wiedzą, co mają robić, by Bogu się podobać. Wiedząc, że człowiek inspirowany jest w pierwszym rzędzie przez pragnienie życia w poczuciu bezpieczeństwa, zastanówmy się: złodziej Judasz mierzy swoje bezpieczeństwo zebranymi pieniędzmi, Maria miłością do Chrystusa hojnie rozrzutną, Marta usługuje i nic nie mówi. A ja? Gdzie umieszczę siebie na scenie pożegnalnej uczty?
ks. Maciej Warowny
Source: czytanie